Środa, dn. 07.04.2021 r.
Temat: Szanujemy ludzi, rzeczy i przyrodę
Kornelia i Stefan
Joanna M. Chmielewska
Kornelia z rodzicami przyjechała na weekend do Karpacza. Wczoraj chodzili po górach, a dziś…
– Mamo, gdzie dzisiaj pójdziemy? – spytała Kornelka, wyskakując z łóżka.
– Do muzeum, a potem nad wodospad – odpowiedziała mama.
– Ubieraj się szybko, jedz śniadanie i wychodzimy.
Dziewczynka bardzo chciała zobaczyć wodospad, lecz do muzeum wcale jej nie ciągnęło.
Była już kiedyś w muzeum z wujkiem. Widziała tam zbroje rycerskie, miecze, armaty, mundury
chyba sprzed stu lat, mapy i tablice z jakimiś napisami. Wujek wszystko czytał i strasznie długo
oglądał każdy eksponat, a Kornelka nie mogła doczekać się, kiedy wreszcie stamtąd wyjdą.
– Musimy iść do tego muzeum? – spytała, sięgając po kanapkę.
– Nie musimy, ale chcemy. – Mama wrzuciła butelkę wody do plecaka.
– Kto chce, ten chce – mruknęła Kornelia.
– Ty też wolałbyś od razu iść nad wodospad,
prawda? – zwróciła się do ulubionego misia.
Ale Stefan jak zwykle nic nie odpowiedział. Grzecznie siedział w kieszeni sukienki, skąd wystawał
mu tylko brązowy łepek.
– Jak w muzeum będzie nudno, to zaczniemy marudzić – szepnęła do niego dziewczynka,
kiedy wychodzili z pensjonatu.
Rodzice Kornelii zatrzymali się przed niewysokim długim budynkiem.
– Jesteśmy na miejscu. Córeczko, chcesz przeczytać, jakie to muzeum? – Tata wskazał napis
nad wejściem.
Kornelka niechętnie pokręciła głową. Napis był długi, a ona dopiero uczyła się czytać.
Nie obchodziło jej, co to za muzeum, więc po co miała się męczyć?
– Jestem pewien, że ci się tutaj spodoba.
– Tata otworzył oszklone drzwi.
Kornelia odmruknęła coś niewyraźnie i nie rozglądając się, weszła do środka. Wyjęła Stefana
z kieszeni, poprawiła mu kubraczek i kokardkę na szyi.
Tata kupił bilety, pani otworzyła im drzwi do sali i podała mamie informator.
– Mamo, tu są lalki w strojach ludowych! – zdziwiła się Kornelia, podchodząc do pierwszej gabloty.
– Pani w przedszkolu pokazywała nam takie na obrazkach. Ojej, zobacz, jaki malutki dzbanek
i filiżanki! A jaką kolorową malowaną szafę mają te lalki! I tu też są lalki! – Dziewczynka biegała
od jednej witryny do drugiej. – I tutaj! A tam figurki górali i owieczek – mówiła podekscytowana.
– O, ile samochodzików! Ja chciałabym ten niebieski z odkrytym dachem. Jakby się go dało
powiększyć, to dopiero by było! – Kornelia zatrzymała się przed gablotą pełną zabytkowych
modeli aut. Wszystkie były takie śliczne, błyszczące i zupełnie inne od samochodów, które
widywała na ulicach.
– Gdy babcia Ania była mała, to jeździły takie auta? – zapytała.
– Nie. One są jeszcze starsze. Z czasów twojej praprababci – odpowiedział tata.
– To strasznie dawno. – Kornelia nie umiała sobie nawet wyobrazić, kiedy to mogło być.
– Mamo, patrz, lalki babcie. – Dziewczynka wskazała figurki w długich sukniach siedzące
przy stole.
– A jakie mają miny. Jakby im się nic nie podobało.
– To posępne kobiety z Holandii. – Mama zajrzała do informatora.
– Hmm… a gdzie ja widziałem przed chwilą podobną minę? Zdaje się, że u jakiejś dziewczynki,
która nie chciała iść do muzeum – zaśmiał się tata.
– Nie wiedziałam, że to będzie takie muzeum. – Kornelia rozejrzała się wokoło. – Tu chyba
są same zabawki – dodała ze zdziwieniem.
– Bo to jest muzeum zabawek – wyjaśnił tata.
– Takie specjalne muzeum dla dzieci?
– Nie tylko dla dzieci. – Mama spojrzała na starszą panią i pana, którzy właśnie weszli do sali.
– Dorośli mogą tu powspominać dzieciństwo, ale także dowiedzieć się wielu rzeczy.
– Na przykład czego?
– Jakimi zabawkami bawiły się i bawią dzieci w różnych stronach świata, z jakich materiałów
robiono kiedyś zabawki. A jak się ogląda domki dla lalek, widać, jak ludzie mieszkali, jakie mieli
meble i przedmioty w domach…
– Mamo, patrz, jaka malutka łazienka – przerwała Kornelia. – I wanna na złotych nóżkach!
I taki stary piec do podgrzewania wody i złoty prysznic! Babcia Ania mówiła, że jak była mała,
też miała taki piec w łazience.
– O właśnie, teraz już wiesz, jak wyglądały dawniej łazienki – powiedziała mama.
– I pokoje, i kuchnie. – Kornelka nie mogła się napatrzeć na domki dla lalek. Rodzice obejrzeli
już wszystko, a ona ciągle odkrywała coś nowego; a to miniaturową maszynkę do mielenia
w kuchni, a to fortepian w saloniku, a to wyjątkowo śliczną lalkę.
W witrynach przy wyjściu mieszkały misie. Małe, duże, białe, brązowe, beżowe, szare, żółte,
misie chłopcy i misie dziewczynki, misie z bajek i z filmów, na ławeczce siedziała misia panna
młoda z welonem na głowie i pan młody w ciemnej kamizelce, a za nimi w wiklinowym fotelu
pani misiowa.
A co robił Stefan? Przykleił nos do szyby i wcale nie chciał się ruszyć. Może rozmawiał z misiami
w jakimś niesłyszalnym języku?
– Stefanie, musimy już iść. Ale jeszcze kiedyś tu wrócimy. To muzeum jest całkiem fajne,
nie? – Kornelia poprawiła misiowi grzywkę, która przykleiła mu się do czoła. – Ciekawe, co
w muzeum zabawek zostanie z naszych czasów? Jak myślisz?
Ale Stefan, jak to Stefan, nie odpowiedział.
Rozmowa o szacunku na podstawie wyżej wymienionego opowiadania.
„F jak farby” – wprowadzenie liter f, F.
Rodzic pokazuje ilustracje z literą "F" pisaną oraz drukowaną (małą i dużą).
Zabawa plastyczna - ozdabianie za pomocą farb lub plasteliny kształtu litery "F"
(małej i dużej).
Wyszukiwanie i podkreślanie w tekście litery "F" (małe i duże)
W Fordonie w pewnym fryzjerskim zakładzie,
pracuje Filip - farbuje włosy i odżywki kładzie.
Podcina fachowo i modeluje fale - fantastycznie,
w każdej jego fryzurze wygląda się prześlicznie.
Fryzjer Filip włosy pannie Felicji fajnie ułoży,
a ona na siebie później fioletowe futro włoży.
To znana flecistka, uwielbia francuskie perfumy,
od fanów dostaje fiołki i frezje - powód do dumy.
We finale na festiwalu grała na fortepianie,
Felicja nigdy nie fałszuje - panowie i panie.
Zabawy ruchowe na świeżym powietrzu.